Złuszczające kuracje do stóp w formie skarpetek to produkty, których regularnie używam. Często eksperymentuję z nowymi markami, testując różne produkty w tej kategorii. Tym razem wypróbowałam kurację marki Marion. Kosztowała niecałe 8 zł. Mój faworyt – skarpetki Cosmabell – prawie 10 razy tyle. Czy warto wydać więcej?
Złuszczający zabieg do stóp Marion zawiera w opakowaniu: dwie saszetki z aktywnym płynem mającym za zadanie usunąć martwy i zrogowaciały naskórek oraz dwie pary foliowych skarpet w dwóch różnych rozmiarach.
Płyn składa się z kompleksu kwasów (mlekowy, glikolowy, salicylowy), mocznika (5%), ekstraktu z limonki, alantoiny i betainy. Brzmi baaaardzo obiecująco, a jak jest w rzeczywistości?
Z aplikacją produktu nie miałam najmniejszego problemu, pomimo że jestem raczej wygodna i przyzwyczaiłam się do gotowców. W przypadku kuracji Marion należy najpierw płyn przelać do foliowych skarpetek. Wadą oczywiście jest brak zamknięcia skarpet, ale do tego przyzwyczaiły mnie już tego typu produkty z tej półki cenowej. Jedynie w tych droższych nie ma problemu z wylewaniem się płynu, czy nawet przemieszczaniem, ze względu na to, że posiadają specjalne zamknięcie.
Na zaaplikowane foliowe skarpetki nakładamy więc normalne – tak, aby je zabezpieczyć. Dodatkowo, ciepło zintensyfikuje działanie produktu. Trzymamy je na stopach ok. 60-90 minut.
Po tym czasie pozostałość zmywamy ciepłą wodą. Na efekty czekamy ok. 7-10 dni
MOJA OPINIA:
W moim przypadku produkt absolutnie się nie sprawdził. Ze względu na to, że regularnie używam tego typu kuracji moje stopy nie wymagały bardzo intensywnego zabiegu. Tymczasem produkt ledwo zadziałał. Jestem trochę zawiedziona, bo opinie, jakie o nim czytałam, w 90% były pozytywne. Upewniałam się więc kilka razy, czy na pewno postąpiłam zgodnie z instrukcją ;)
Po kilku pierwszych dniach faktycznie skóra zaczęła się nieco łuszczyć, jednak jedynie na śródstopiu – np. pięty pozostały bez zmian. Często producenci doradzają, aby w przypadku braku efektów, moczyć stopy w ciepłej wodzie. Tak też robiłam. Niestety, efekt wciąż był zerowy.
Podobnie rzecz się miała z maską L’Biotica.
Do tej pory oczekiwane efekty przyniósł jedynie intensywny zabieg złuszczający Cosmabell Foot Peel (polecam otwarcie linku ludziom o mocniejszych nerwach ;) ) .
Teraz jestem pewna, że zamiast rozdrabniać się na tańsze produkty tej kategorii lepiej postawić na coś droższego, ale w 100% skutecznego.
A Wy, jakie macie doświadczenie z tymi produktami? Jestem ciekawa, czy testowałyście już kurację marki Marion?
3 comments
Super recenzja :) Zapraszam do nas <3
U mnie to samo – ledwo zadziałał. Aż zwątpiłam całkiem w skarpetki złuszczające, bo to było moje pierwsze podejście… Dobrze wiedzieć, że inne marki mogą zrobić lepiej :)
Maska działa bardzo poprawnie, jednakże miejmy na uwadze, że sposobów dbania o stopy jest całe mnóstwo, w tym również masaże refleksologiczne. Warto zaufać nauce, któa towarzyszy ludziom od setek lat :)