Suche, szorstkie, pozbawione blasku włosy. Ponadto puszące się na deszczu (właściwie to nie tylko na deszczu) i jakby czymś oblepione… Kto z Was to zna – ręka to góry! Wiecie co może być przyczyną takiego stanu rzeczy? To może być przeproteinowanie włosów, które aktualnie dotknęło także mnie… Jak sobie z nim radzić?
Problem przeproteinowania (jak sama nazwa zresztą wskazuje) pojawia się kiedy przesadzimy z ilością protein w pielęgnacji włosów. Każde włosy potrzebują protein, żeby prawdziwie się wzmocnić. To jednak jaką ich ilość powinniśmy stosować jest już kwestią indywidualną. Generalnie podstawową zasadą jest utrzymanie równowagi między emolientami, nawilżaczami i właśnie proteinami (jeżeli interesuje Was bardziej ten temat to dajcie znać w komentarzu, dotąd jeszcze go nie poruszałam na blogu). Nie zachowując tej równowagi możemy łatwo z czymś przesadzić, a brak odpowiedniej reakcji na skutki odpłacić nawet radykalnym cięciem poniszczonych włosów.
Na szczęście przy przeproteinowaniu najbardziej cierpią końcówki, ale ich podcięcie nie wyrządzi nikomu krzywdy . Właściwie przy moim aktualnym kryzysie to dobrze się składa – przynajmniej mam motywację do zrobienia kolejnego porządku z końcówkami.
A teraz podstawowe pytanie: jak sobie poradzić z taką “awarią”?
UMYĆ WŁOSY, a dokładniej oczyścić je z protein. Zaopatrujemy się w jak najmocniejszy szampon o jak najsilniejszym detergencie (SLS, SLES), czyli to czego zazwyczaj unikamy (a nie zawsze unikać powinniśmy). W ten sposób usuniemy z włosów nadbudowane proteiny (dokładnie tak samo jak w przypadku silikonów, o czym już Wam pisałam).
Po myciu należy nałożyć odżywkę zwracając przy tym koniecznie uwagę na to, aby była oczywiście bez protein (polecam najłatwiej dostępną maskę z Alterry, wersja: granat i aloes – sama zaraz po nią lecę:) ) .
W najbliższej przyszłej pielęgnacji należy postawić na olejowanie – częste, o ile to możliwe- długie, no i intensywne. I nie z olejem kokosowym w roli głównej, który to (m.in.) chwilowo wykończył moje włosy…
Pamiętajcie: zniszczonych końcówek nic nie skleja, po przeproteinowaniu więc lepiej i tak je podciąć.
Polecam Wam także ten wątek na forum wizaz.pl: Włosy na diecie bezproteinowej
I chyba tyle na dziś w tym temacie.
Dajcie znać, czy problem dotyczy także i Was, a ja na razie oddalam się na spokojny, wieczorny spacer wzdłuż alejek z odżywkami i szamponami w Rossmannie. :)
18 comments
ale masz już dłuuugie włosy. Co robisz, że Ci tak szybko urosły?
Dostaję mnóstwo pytań na ten temat, na pewno więc w najbliższym czasie pojawi się wpis opisujący wszyyyystko co wypróbowałam i co pomogło :)
Ja swoje obcięłam na boba i mam zdrowe jak nigdy. Teraz akcja zapuszczanie;)
Trzymam kciuki :D wiem, że to nie łatwa sprawa
Ja właśnie niedawno z wizazu dowiedziałam się, że to może być to
Nie wyglądają źle
rozdwojonych końcówek nic nie sklei, zniszczone w wyniku przeproteinowania wystarczy dobrze nawilżyć (konkretna dawka olei i emolientów) i wszystko wraca do normy :)
Interesuje mnie temat o ‘utrzymanue równowagi między emolientami, nawilżaczami i właśnie proteinami’. Jakbyś mogla rozwiń temat :)
Co do przeproteinowania to ja właśnie przez to zaczęłam intensywniej dbać o włosy. Mam pytanie, w jaki sposób, innymi słowy kiedy jest wiadome, że włosy już nie potrzebują np. emolientów lecz protein albo pielęgnacji humektantami?
A bie mialas czasem ombre?
Jak tak to jak sie go pozbyłas?
ściachałam do ramion.. :) ale szybko odrosły :)
Aha. Bo ja mam elasnie wlosy ponad 70cm i troche mi szkoda podciac:-\
I zastanawiam sie jak to zrobic aby juz nie miec ombre.